9 maj 2012

Prolog ☻

Z punktu widzenia Litzy...
-Mamo czy długo mam jeszcze czekać?!
-Już chwila!
-Mamo spóźnimy się na samolot- dlaczego samolot? Wyprowadzamy się z Hiszpanii do Anglii konkretniej do Londynu. Za niecałe 45 minut mamy samolot a moja rodzicielka się tak długo szykuję. Nie lepiej było wstać tak jak ja? Dwie godziny przed wyjazdem a nie pół godziny. W końcu raczyła zejść na dół
-Jestem. Pasuję?
-I to jak bardzo- uśmiechnęłam się- Czyli zostawiamy to miejsce na zawsze?- posmutniałam. Tu miałam przyjaciół. Szkołę. Zacznę ją od nowa tam w Londynie. Przede wszystkim tu był mój dom. A teraz? Nic nie będzie tak jak wcześniej. To już nigdy nie wróci. Moja mama wymyśliła sobie że w Londynie będą lepsze zarobki. Myli się. Tam jest identycznie jak tu. To przecież jest Madryt!..
-Mamo jesteś pewna że chcesz to wszystko opuścić bo ja nie bardzo   
-Tam będzie nam lepiej. Wszystko ułoży się tak ja tutaj. Będzie jak dawniej
-Nie mów tak bo tak już nigdy nie będzie. Tam nie znam nikogo. Idę do innej szkoły. I to już nie będzie mój prawdziwy dom- powiedziałam trochę wściekła. Tak nagle z tym wyskoczyła...
-Litzy chodź. Samolot już jest!
-Już- krzyknęłam i ruszyłam do niej z moją walizką. Wsiadłyśmy do samolotu. Kazali nam zapinać pasy i ogólnie te bzdety. Gdy już byłyśmy w przestworzach, włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam swoją ulubioną piosenkę i zasnęłam...
Nie dane było mi długo spać ponieważ moja 'kochana' mama mnie obudziła. Czujecie ten sarkazm? 
-Och... Co takiego chcesz znowu?- spytałam oschle
-Nie śpij przy mnie
-Będę. Ty się wyspałaś a ja wstałam wcześniej chociaż powinnaś to być ty!- prawie krzyknęłam. Nie mogłam już zasnąć więc zaczęłam myśleć. Jutro zaczynam szkołę. I nie wiem czy to był dobry pomysł z wyprowadzką...
Jesteśmy już w Londynie. Mama złapała taksówkę i pojechałyśmy pod nasz dom który wyglądał tak: 
 Od razu po wejściu pobiegłam w poszukiwaniu mojego pokoju. Biegałam w tą i z powrotem po całym domu szukając jakiegoś ładnego pokoju w końcu znalazłam wyglądał tak: 
Weszłam do środka. Odłożyłam walizkę i rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Byłam strasznie zmęczona po podróży... 
Z perspektywy Lana'y... 
 -Louis, gdzie są moje książki?!- Brat znów zabrał mi moje książki po raz kolejny. Jest o 4 lata starszy a zachowuje się dziecinnie.
-Coo?
- Książki, takie coś co się nosi do szkoły. Gdzie są?
- U mnie w pokoju.
- Yhm..
Ruszyłam do pokoju Lou. Tylko, że tam jest taki bałagan że nic nie można zanaleźć, a ja jutro muszę iść do nowej szkoły. Grr..
- LOUIS!!!- Gdzie one są.?!
Mój kochany braciszek raczył się zjawić.
- Są tu.- Pokazał na dużą torbę leżącą w koszu z brudnymi ubraniami z siłowni.
- O nie! Masz mi to natychmiast dać, bo nie zamierzam grzebać w twoich brudnych skarpetkach. 
- Masz.- Rzucił torbą we mnie tak, że prawie sie przewróciłam.
- Dzięki.
Poszłam do siebie i zaczęłam pakować się na jutro do szkoły.
Do Louisa przyszli przyjaciele i oczywiście przez ich głośną muzykę już głowa mnie bolała. Są dorośli ale zachowują się jak dzieci. Poszłam spać żeby już się nie denerwować...

1 komentarz:

  1. Super! Genialne :) Nie mogę się doczekać nexta :*
    Love You Girls! ♥

    OdpowiedzUsuń